Kilka miesięcy po ślubie moja żona zaczęła mnie zdradzać. Najpierw romans z jednym z kolegów z pracy, potem przespała się z innym. Dowiedziałem się o wszystkim od wspólnej przyjaciółki która powiedziała mi o tym w gniewie na moją żonę.
Załamałem się. Ale jako iż jestem bardzo pragmatycznym człowiekiem - postanowiłem wybaczyć żonie - i skoro ma taką potrzebę, zaczęliśmy się swingować z innymi parami. Kilka trójkątów z dziewczętami mieliśmy już na koncie - ale zabawy w większym gronie były dla nas nowością. Jednakże żona wciąż chciała więcej i więcej - narkotyków, imprez, seksu z nieznajomymi (co jest ciekawe, bo zaspokajałem, ją zawsze i to przynajmniej kilkukrotnie.) Z początku byłem sceptyczny, ale po kilku takich zabawach, wciągnąłem się w to. Minęło kilka miesięcy, znajomi zaakceptowali nasz nowy styl bycia... ale jej ciągle mało. Wczoraj ogłosiła mi, że jest poliamoryczna i że przez te wszystkie spędzone razem lata, zakochiwała się w różnych osobach, jednakże nie działała na podstawie tych emocji. Teraz powiedziała, że ona musi. Ja tak nie potrafię. Powinienem ją zostawić i próbować żyć bez niej skoro kocham ją do tego stopnia że wolę się nią dzielić niż nie mieć jej wcale? Dodam, że mamy razem dziecko, kredyty, mieszkanie... i wciąż powtarza, że mnie kocha - że zawsze będę dla niej numerem jeden. Podobno małpa nie puści gałęzi dopóki nie złapie następnej? Co mam zrobić ja?