Nie ma to jak siedzieć spokojnie na własnym podwórku i z nudów udawać pohukiwanie sowy, gdy pod domem zatrzymuje się dziecko i krzyczy "Tato, tato, sowa!".
A ty wiesz, że musisz pohukiwać dalej, by nie zrobić przykrości małemu, bo gdy przestajesz, on zaczyna płakać. Aż w końcu mija bite pół godziny, wracasz do domu i jeszcze przez parę minut słyszysz płacz dziecka i pocieszającego go ojca, że sowa widocznie odleciała albo poszła spać