To się działo stopniowo i powoli, ale coraz bardziej się zaczęło pogłębiać do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać, jak by to było bez niego. 3 miesiące temu dostałam nowa pracę, poznałam tam wiele osób, w tym naprawdę fajnego mężczyznę, z którym bardzo dobrze się dogaduję. Mój partner w ogóle nie zauważył, że zaczęłam się od niego stopniowo oddalać...
Nie zauważył tez tego, że od jakiegoś czasu wymieniłam parę wiadomości z tym kolegą z pracy. Z dnia na dzień oddalaliśmy się od siebie bardziej, on nadal tego nie widział, aż do czasu... pokłóciliśmy się, 2 dni nie rozmawialiśmy, on spał na kanapie w salonie i nawet nie myślał, żeby wyciągnąć pierwszy rękę na zgodę.
W tym właśnie czasie ja poczułam, że to już nie jest to, że już mi tak nie zależy. Zamiast złości pojawiła się we mnie obojętność, odpuściłam... Podeszłam do niego, próbowałam wytłumaczyć, że coś się zmieniło i moje uczucie wygasa i ja nie wiem, czy ten związek ma jeszcze sens. W jego oczach zobaczyłam rozpacz, przerażony zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, rozpłakał się, przepraszał, zaczął prosić o ostatnią szansę i obiecywać, że wszystko się zmieni. Uległam, zgodziłam się spróbować ten ostatni raz.
Jeżeli chodzi o mojego partnera, zmienił się. Bardzo jest za mną i dba o mnie, jak tylko potrafi. Problem jest we mnie, ja ciagle...