Poszłam na randkę z dziewczyną, która zaczepiła mnie dwa dni wcześniej w pizzerii. Powiedziała, że jest w moim mieście przejazdem, ale zastanawia się nad przeprowadzeniem się tu, więc mógłbym jej pokazać najciekawsze miejsca, a poza tym wpadłem jej w oko, więc czemu by nie iść na drinka?
Byłem zachwycony, ładna laska, trochę szurnięta na pierwszy rzut oka, ale lubię takie zwariowane laski. Poszliśmy na drinka i zauważyłem, że miała jakieś tiki nerwowe, czasem niespokojnie rozglądała się wokół siebie. Niestety, otępiały umysł napalonego faceta ignorował te znaki. Do momentu, w którym dziewczyna nie wzięła noża do krojenia steków, na które czekaliśmy w knajpie i nie zaczęła wymachiwać nim wokół strasząc, że pozabija ludzi, albo i siebie.
Wezwana policja, karetka. Okazało się, że panna uciekła z zamkniętego zakładu psychiatrycznego na drugim końcu Polski i szukają jej od dwóch tygodni.
Ja pierdolę. Koniec takich randek.