Marzyliśmy z żoną o dziecku. Próbowaliśmy latami, nic nie wychodziło, w żaden sposób nie mogliśmy spłodzić potomka, a było to naszym największym marzeniem. In vitro się nie powiodło, nie stać nas było na kolejne próby.
I w końcu stało się to, o czym tak bardzo marzyliśmy. Dziecko, wyczekane, chciane, ukochane już podczas życia płodowego.
Okazało się, że Hania będzie ciężko chora. Ma porażenie mózgowe, jest głęboko upośledzona. Urodziła się taka, a my wcale nie mamy pretensji do losu. Pragnęliśmy dziecka, to je dostaliśmy. A to, że jest chora, to inna sprawa. Widocznie takie mamy zadanie od Boga.
Zadani... rozwiń komentarz