Większość ludzi uważa, że czarne koty przynoszą pecha, że są wysłannikami zła, że są nudne - BO CZARNE, że są wredne, często spotykane, itd. itp.
A ja wam powiem, że przygarnęłam czarnego kotka z ulicy, mało tego, nazwałam go Lucyfer i wiecie co? Tak szczerze, prosto od serca, to jest to najukochańszy kot, który mieszkał ze mną w domu. Nie da się go inaczej traktować, niż jak swoje dziecko, a wiecie czemu? Bo zachowuje się prawie jak dziecko.
Nie opuszcza mnie na krok, wszędzie chodzi za mną i ciągle się do mnie przytula. Nawet, kiedy idziemy spać, to wchodzi pod moją jedną rękę, kładzie mi się przy klatce piersiowej i tuli mnie swoimi czarnymi łapkami i słodko mruczy. Przychodzi do mnie na każde wywołanie jego imienia, KAŻDE! Kiedy mu zniknę z oczu, to miauczy tak długo, dopóki mnie nie znajdzie.
Nie potrafię w sumie w słowach opisać jak bardzo kochanym jest kotkiem, musielibyście to przeżyć sami, ale musicie uwierzyć mi na słowo.
Nie stygmatyzujcie zwierząt. Ich kolor nie ma nic wspólnego z tym, jakie są cudowne!