Wszystko zbliża ku końcowi, jak widać...
Mimo że z mojej strony kocham ją nad życie, to z jej strony chyba jest inaczej. Nie jest pewna, czy chce ze mną być, romans internetowy, który prowadzi, prawdopodobnie przerodzi się w romans w realnym świecie. Ona doskonale wie, że wiem o tym facecie... Nie potrafi się ustosunkować co do naszej dalszej przyszłości.
Wiecie co? Jestem słaby. Nie wiem co zrobię gdy dowiem się, że faktycznie mnie zdradzi. A do tego zostało tylko kilka dni prawdopodobnie. Nie wiem, co ma do końca w głowie.
Co mnie powstrzymuje? Moje kochane dzieci.
Jak płaczę z bezsilności, to staram się chować przed moimi chłopcami. Ale starszy (dwulatek) i tak przychodzi i wyciera mi łzy, całuje, przytula. Mimo iż nie lubi takiej czułości. Co jest najlepsze? Nie jestem jego biologicznym ojcem, bo poznałem go jak był malutki, a mały i tak traktuje mnie jak ojca, mamę trochę odtrąca. Wszystko tylko tata, tata. To jest dla mnie największe szczęście życia.
Nie mogę ich zostawić. To dla nich teraz w tym kryzysie żyję.
Nie wiem, czy jeżeli dojdzie do zdrady faktycznej, to będę w stanie wybaczyć żonie, ale kocham ją tak bardzo, że możliwe, iż to zrobię. Może to moja głupota, wiem...
Nie wiem też, czy nie odejdzie sama od nas. Mówi mi często, że nie wybawiła się w życiu, że miała za mało czasu przez dzieci. Że czasami o tym myśli, ale nie umiałaby nie widzieć chłopców. Ma depresję, to wiem na 100%. A ja co robię?
Staram się jak tylko mogę, żeby wiedziała, że ją kocham, pomimo że ostatnie pół roku zaniedbałem ją i poświęciłem się dzieciom. Nieświadomie. Chciałem zapewnić dobry byt rodzinie, a po pracy skupiałem się na dzieciach. Co jeszcze robię?
Cały czas powtarzam dzieciakom, że mama ich kocha nad życie, że teraz tylko jest trochę smutna i musi iść do lekarza, żeby więcej się uśmiechała. Żeby chodziły mamę przytulać i całować. Mówię im to i płaczę. Ale w głębi duszy i tak wiem, że to co mówię jest szczerą...