Miałem w pracy mega ważne spotkanie biznesowe, jestem z Krakowa, a spotkanie było w Warszawie. Pojechałem przygotowany do stolicy i ze zdumieniem odkryłem w kalendarzu, że spotkanie ma się odbyć nie 15-go, jak przyjechałem, a 16-go.
Wobec tego pojechałem wściekły do domu, a następnego ranka ponownie do Warszawy, żeby dobić targu z kontrahentem. Na miejscu uświadomili mi, że owszem, spotkanie miało być 16-go. Ale grudnia. Mamy styczeń.
No ok.