Jestem ze swoim chłopakiem już długi, długi czas... Większość z naszych znajomych się hajta, rodzą dzieci, itd. Reszta po prostu nie ma z kim. I od jakiegoś czasu czuję, że nadszedł i mój czas na dziecko. Bardzo go pragnę, małej istotki, którą stworzę i będę dla niej tworzyła świat. Ślub nigdy nie był dla mnie istotny, może być, ale nie musi. Tylko pragnę maleństwa.
Natomiast on ich nie znosi, dużo hałasu, są głupie, rozpuszczone itp. Kwestia czasu, może zmieni zdanie...
Stwierdziłam, że przez to, że nie mamy pewnej sytuacji bytowej, to nie będę naciskać, bo uważam, że począć dziecko to jedno, ale istotne jest jego wychowanie i utrzymanie.
Ostatnio ostro pokłóciłam się ze swoim chłopakiem po imprezie, na koniec mi tylko rzucił ostre: "nie chce mieć z Tobą dzieci".
Od tygodnia non stop mam to w głowie, dzień w dzień ryczę, czy to w pracy, w domu, sklepie, gdziekolwiek, gdzie o tym sobie przypomnę. Nawet we śnie nie mam wytchnienia.
Nie wiem ,co mam zrobić, kocham go, ale ciężko mi się z tym pogodzić.