Mam dosyć tego, co odstawia mój chłop. Wraca zapijaczony po nocach i mówi, że to dlatego, że "szef miał ochotę na parę piwek, a przecież nie odmówi". To samo z rybami - jeździ non stop, bo "szef prosił, to głupio tak się wykręcać".
Nie chce zmywać? "Musi zrobić coś dla szefa", posprzątać też nie ma kiedy, bo "szef mu zlecił ważne zadanie".
Wiecie, dlaczego mnie to tak wścieka? Bo on jest swoim szefem. Ma jednoosobową działalność.