Pisałem SMSa do koleżanki z pracy, która poprosiła mnie niedawno o naprawdę roweru, bo poszło jej dynamo i obiecałem, że się tym zajmę, bo grzebię w rowerach odkąd pamiętam. Napisałem jej SMSa, że "wpadnę wieczorem i zajmę się dynamem".
Zgadnijcie, na co przeprawił mi to słownik. "Wpadnę wieczorem i zajmę się DYMANIEM".
A na domiar złego wysłałem to do Dominika, a nie do Dominiki. Dominik to mój syn.
I od tygodnia płacę mu co rano 20 złotych "za milczenie, bo powie matce". W życiu się z tego nie wykręcę, a mój własny syn właśnie po kawałku obdziera mnie z majątku.
Walić moje życie.
A co do synalka to aż szkoda komentować...